Śnieg i lekki mróz na święta Wielkanocne, a ciepła plucha w Boże Narodzenie. Wichury dwa razy do roku pustoszące nasz kraj. Wiosna trwająca tylko tydzień czy dwa. Czy to anomalie pogodowe, czy trwałe zmiany klimatu? Odpowiada prof. dr hab. Mirosław Miętus, kierownik Katedry Meteorologii i Klimatologii na Wydziale Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego.
– Globalne ocieplenie jest faktem naukowym, którego nie jesteśmy w stanie dłużej ignorować – twierdzi prof. dr hab. Mirosław Miętus z Wydziału Oceanografii i Geografii Uniwersytetu Gdańskiego. Zmiany atmosferyczne oraz ogólne ocieplenie klimatu jego zdaniem postępują z taką prędkością, że zaczynają być odczuwalne w naszych życiach już dzisiaj.
Jak dochodzi do sytuacji, gdy na Wielkanoc pada śnieg, a w Boże Narodzenie jest plusowa temperatura?
Prof. dr hab. Mirosław Miętus: Region geograficzny, w którym się znajdujemy faktycznie jest meteorologiczne zmienny, aczkolwiek występujące “anomalie pogodowe” nie są tak naprawdę czymś nowym. To, że za normę przyjęły się białe święta jest w głównej mierze wymysłem kultury i zwyczajów takich, jak pierwsza gwiazdka czy gwiazdor z zaprzęgiem reniferów. Podobnie jest z kicającym po zielonej trawce króliczkiem wielkanocnym.
Czyli bardziej mówimy o naszym postrzeganiu pogody, niż o realnych zmianach?
Prof. dr hab. Mirosław Miętus: Tak. To, że chociażby w zeszłorocznym grudniu nie było śniegu jest niczym nadzwyczajnym. Z perspektywy obserwacji historycznych, występujące na przemian przymrozki oraz temperatury poniżej zera na początku grudnia nie są czymś wyjątkowym. To one powodowały, że w Wigilię najczęściej padał deszcz i stąd też wzięło się porzekadło ludowe „Gdy Barbara po lodzie, święta po wodzie”. Prawda jest taka, że w okresie trzech ostatnich dekad, na palcach jednej ręki możemy policzyć święta pełne śniegu, które tak chętnie opisujemy w kulturze.
Czyli to nie ocieplenie klimatu?
Prof. dr hab. Mirosław Miętus: Ależ nie! To ocieplenie klimatu. Obserwujemy symptomy zachodzącej zmiany klimatu, ale nie o takim nasileniu, jak nam się powszechnie wydaje. Powtarzalność łagodnych, a nawet ciepłych zim jest częstsza niż wcześniej. Czas trwania termicznej zimy ulega skróceniu już od sześciu dekad, przez co zima pojawia się później i kończy szybciej. Natomiast święta wielkanocne są ruchome i mają dość sporą rozpiętość kalendarzową, która dotyczy okresów częstych zmian pogodowych. Ludzi wciąż to dziwi, ponieważ nasza pamięć jest krótka i myślimy stereotypami o białej Wigilii oraz zielonej Wielkanocy, zapominając o istnieniu jeszcze przedwiośnia i przedzimia. Stąd między innymi „w marcu, jak w garncu” czy „kwiecień plecień co przeplata, trochę zimy, trochę lata”.
A zatem czy w związku z globalnymi zmianami klimatu mogą w Polsce zniknąć pory roku?
Prof. dr hab. Mirosław Miętus: Obserwujemy w pogodzie w naszym kraju wzrost niestabilność i częściej pojawiające się zjawiska anomalne z punktu widzenia obserwatora sprzed 40, a nawet i 100 lat. Takie jak gwałtowne wiatry czy częste zmiany temperatury. Jednak nie martwmy się, jest to zupełnie – powiedziałbym – “zdrowe”. To stan przejścia z jednego systemu równowagi w inny. Mimo to w naszych szerokościach geograficznych „klasyczne” cztery pory roku prawdopodobnie utrzymają się przez kilka kolejnych dekad.
A co w perspektywie dłuższej, za 50 czy sto lat?
Prof. dr hab. Mirosław Miętus: Jeżeli globalne ocieplenie będzie nasilać się jak do tej pory, rzeczywiście znajdziemy się u progu zmiany klimatu w Polsce na wyraźnie cieplejszy. Wtedy chłodniejsze okresy, jak wcześniej wspomniane przedwiośnie i przedzimie, skrócą się wyraźnie. To będą zmiany ewolucyjne, a nie rewolucyjne – takie jak drastyczne zmiany klimatyczne rodem z hollywoodzkiego kina katastroficznego. Z punktu widzenia klimatologa film “Pojutrze” jest absolutnie daleki. Chociaż oczywiście dobrze się ogląda na ekranie, jak w Tokio spada grad wielkości piłek, Los Angeles zostaje zniszczone przez pojawiające się nagle tornada, a następnie błyskawicznie nastaje nowa epoka lodowcowa w miejsce klimatu umiarkowanego.
Zatem na jakie anomalie powinniśmy być przygotowani?
Prof. dr hab. Mirosław Miętus: Co pewien czas pojawią się tornada, czyli bardziej rozbudowane układy, które my w Polsce nazywamy dzisiaj trąbami powietrznymi. Mówi się, że jest to zjawisko w Polsce nowe, którego częstotliwość występowania stale rośnie z dekady na dekadę, aczkolwiek wydaje mi się, że jest to tzw. liczba ciemna. Brakuje nam wiarygodnych danych jeżeli chodzi o lata wcześniejsze. Trąby powietrzne występowały już wcześniej, przechodziły między stacjami badawczymi i ciężko było je uchwycić oraz zarejestrować, ale na pewno były dramatyczne w skutkach. Najlepszym przykładem jest Puszcza Piska, gdzie w 2002 roku, układy podobne do trąby powietrznej (dokładniej front szkwałowy z trąbami powietrznymi) zdewastowały cenny przyrodniczo obszar 16 tys. ha lasów i spowodował wielomilionowe straty materialne.
A huragany?
Prof. dr hab. Mirosław Miętus: W teorii mogą się pojawić, ponieważ huragan to głęboki układ niskiego ciśnienia z silnym wiatrem. Natomiast zjawisko musiałoby powstać nad ciepłą wodą. Najczęściej huragany powstają w regionie równikowym. Woda dostarcza tam ciepła do atmosfery, która odsuwając się od równika ku północnemu zachodowi, zaczyna się kręcić cyklonalnie i przemieszcza ze wschodniego wybrzeża Afryki w stronę Zatoki Meksykańskiej. To tam sieje największe zniszczenia. Niektóre huragany mogą skręcać na Atlantyk, ale tracą zasilanie od ciepłej wody, która zapewnia stały dopływ ciepła do atmosfery i wilgotności. Czy przeniosą się w stronę bardziej umiarkowanych szerokości? Z pewnością część z nich wejdzie w ten obszar ale będzie słabsza niż w rejonie Zatoki Meksykańskiej i będzie systematycznie i szybko słabnąc w swojej drodze ku północnemu-wschodowi.
Czy zmiany klimatyczne zmieniły sposób kształcenia przyszłych klimatologów i meteorologów?
Prof. dr hab. Mirosław Miętus: Tak, te zjawiska mają wpływ. W Katedrze Meteorologii i Klimatologii UG jest kilka przedmiotów, w ramach których nawiązujemy do zmian klimatycznych, analizujemy możliwości adaptacji oraz łagodzenie skutków. Szczególnie w przypadku studiów drugiego stopnia, gdzie studenci wybierają seminarium i specjalizacje. Nowe okoliczności wymuszają na nas uaktualnianie materiału, dlatego na przykład w zagadnienia z meteorologii synoptycznej wchodzi fizyka i matematyka wyższa. Nauczamy u siebie również języka programowania, szerokiego pasma pakietów, które są coraz bardziej użytkowane przez meteorologów.
Gdzie można znaleźć pracę jako specjalista zajmujący się klimatem czy prognozujący pogodę?
Prof. dr hab. Mirosław Miętus: Nasi absolwenci pracują na przykład w Instytucie Meteorologii i Gospodarki Wodnej. Zajmują się w nim analizą bieżącej sytuacji synoptycznej, jej prognozowaniem i ostrzeganiem. Ich wykształcenie jest na tyle gruntowane i nowoczesne, że są w stanie dostosować się do wymagających warunków pracy w ośrodkach innych krajów, na przykład USA czy Australii o czym świadczą doświadczenia naszych magistrantów.