Site logo

Literacki Nobel dla Olgi. Jak czytać Tokarczuk?

Minister kultury Piotr Gliński nie był w stanie skończyć żadnej książki Olgi Tokarczuk. Czy są one za trudne dla “zwykłego czytelnika”. O sposobie na nową polską laureatkę literackiej Nagrody Nobla opowiada prof. Piotr Łuszczykiewicz, polonista z kaliskiej Filii Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza w Poznaniu.

Haruki Murakami, Milan Kundera, Margaret Atwood po raz kolejny w tym roku nie dostali Nagrody Nobla. Miłośnik literatury poza Polską może zapytać – a kto to jest ta Tokarczuk?

Na pewno literacki “Nobel 2018” (albowiem to ten zaległy, za 2019 nagrodę otrzymał Peter Handke) dla Tokarczuk wpłynie na zwiększenie zainteresowania jej powieściami, na kolejne tłumaczenia. Porozmawiamy więc o nakładach za rok. Oczywiście dziś nakładami swoich książek Olga Tokarczuk nie może się mierzyć ze wspomnianymi pisarzami. Ale dla noblowskiego jury zbytnia popularność autora bywa obciążająca. Popularne nie oznacza wszak wartościowe. Akademia zaś nie raz trafiała kulą w płot, chociaż dostrzegała też znakomitości, których wielkość potwierdziła się po latach. Jestem przekonany, że zarówno nagroda dla Tokarczuk, jak i dla znacznie od niej starszego austriackiego pisarza, to świetny wybór. Po zeszłorocznym skandalu i pustym roku jurorzy podwójnie wskazali naprawdę wartościową literaturę. 

JEŚLI CHCESZ CZYTAĆ NA STUDIACH NOBLISTKĘ – WYBIERZ POLONISTYKĘ

Czyli Tokarczuk to Kopciuszek, na którego Nagroda Nobla rzuci snop światła?

Nazwisko i twórczość Olgi Tokarczuk nie są zupełnie obce w Europie, a nawet w USA, przynajmniej od dekady. Jej książki tłumaczono na ponad 20 innych języków. Bardzo zyskała na rozpoznawalności w kręgu anglojęzycznym od czasu międzynarodowego Bookera dla „Biegunów”. Swoje zrobiła dla rozpoznawalności także ekranizacja powieści „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, sfilmowanej przez Agnieszkę Holland jako “Pokot”. No i ostatnie artykuły w „New Yorkerze”, “New York Timesie” czy “Guardianie”. A jeśli chodzi o szwedzkich jurorów, Tokarczuk może być im znana chociażby z “Ksiąg Jakubowych”, które w 2017 roku dostały tam Międzynarodową Nagrodę Literacką. Takie można odnieść wrażenie po przedstawieniu uzasadnieniu Nagrody – o  “narracyjnej wyobraźni, która z encyklopedyczną pasją reprezentuje przekraczanie granic, jako formę życia”. Na pewno właśnie w “Księgach” widać erudycyjną pasję, solidną kwerendę historyczną czy ogromną wiedzę na temat frankistów. To w końcu niemal tysiąc stron świetnej historii o ludziach i ich emocjach, splatającej w całość kilkadziesiąt wątków i postaci. Fresk jak u Sienkiewicza w „Trylogii”, tylko nie ku pokrzepieniu serc…

Minister kultury Piotr Gliński mówi, że nie był w stanie dokończyć żadnej powieści Tokarczuk. Trochę się nie dziwię. Tysiąc stron “Ksiąg Jakubowych”, “Bieguni” ponad czterysta stron.  Trzeba się przemęczyć, czytając Tokarczuk “bo dostała Nobla”?

Na pewno nie jest to lektura lekka, łatwa i przyjemna. Jest gęsta od znaczeń i często bolesna w swojej wymowie. Warto ją czytać za dnia, a nie do poduszki. I myśleć, co mówi o Polsce, Europie, o człowieku i o naturze.  Podziwiając „narracyjną wyobraźnię” ostatnich powieści Tokarczuk, sam wolę jej krótsze formy. Opowiadania albo też układające się w mikronarracje fragmenty dużych utworów. Czyta się to wartko, a lektura zostawia w głowie sporo do przemyślenia. Może warto byłoby panu ministrowi Glińskiemu wskazać na początek teksty ze zbioru “Gra na wielu bębenkach” czy z “Opowiadań bizarnych”. A z powieści można by podpowiedzieć początkującemu czytelnikowi wcześniejsze dzieła, zwłaszcza sagę “Prawiek i inne czasy”, która stała się bestsellerem nie tylko w Polsce. Jeśli zaś minister jest miłośnikiem Stephena Kinga, mógłby spróbować przeczytać “E.E.”, prozę o losach dziewczynki, która nagle uzyskuje zdolności parapsychiczne.

Widzi Pan szansę dla kolejnego literackiego Nobla dla polskiego poety albo pisarza?


Przy każdej nagrodzie podnoszą się głosy niezadowolenia. Że nie ten, że inny lepszy. Także wśród samych twórców, co widzimy w przypadku polskich laureatów literackiego Nobla w dziedzinie literatury. Kiedy nagrodę dostawał Henryk Sienkiewcz, podobno cierpiała Eliza Orzeszkowa. Gdy Władysław Reymont, skwaszony był Stefan Żeromski. Nagroda dla Czesława Miłosza sprawiła, że Jerzy Andrzejewski gryzł palce z zazdrości. A jeszcze dzisiaj słyszymy sarkania, że gdzie tam nagroda dla Wisławy Szymborskiej, bo Zbigniew Herbert był bardziej jej godny. Trudno wskazywać kolejnych pretendentów. Ja widzę w panteonie laureatów Akademii Szwedzkiej Dorotę Masłowską. Ale za jakieś 15-20 lat. Będzie wtedy miała podobny dorobek do Olgi Tokarczuk. Posiada nie gorszą „wyobraźnię narracyjną”, ale przede wszystkim ma niebywały słuch i podsłuch językowy. To nawet chyba trudniejsze w tłumaczeniu niż w przypadku Tokarczuk. Jednak skoro nawet taki eksperymentator, jak Peter Handke, otrzymał właśnie tę nagrodę, to i Masłowska ma szanse.

Rozmawiał Sebastian Szczęsny

ZOBACZ POLONISTYKĘ NA UAM W KALISZU

Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?

Sprawdź inne artykuły, które mogą Cię zainteresować

Chemiczny wzór na sukces

Ponoć polimery są przyszłością, a jak studia chemiczne to wyłącznie na Politechnice Krakowskiej im. Tadeusza Kościuszki. O tym czy to prawda, o samych studiach i

Czytaj więcej »
Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję