Ratownicy medyczni zwykle jako pierwsi są na miejscu wypadku. Zdarza się, że muszą zmierzyć się z trudnymi przypadkami, które wymagają od nich ponadprzeciętnego opanowania i działania pod ogromną presją czasu. Jak wyglądają studia na tym kierunku? Z czym musi się zmierzyć student, który w przyszłości chce ratować ludzkie życie? I przede wszystkim, kto może zostać ratownikiem medycznym? Na te pytania odpowie Magdalena Romanowska, studentka trzeciego roku kierunku ratownictwo medyczne na Uczelni Medycznej im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie (UM MSC).
Studiujesz kierunek ratownictwo medyczne na Uczelni Medycznej im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie. Dlaczego wybrałaś akurat ten kierunek?
Od wczesnej młodości moją pasją była chęć pomocy drugiej osobie, a ratownictwo medyczne to właśnie taka profesja, gdzie ta pomoc jest najważniejsza. Poza tym jest to zawód, w którym czuję się dobrze i pewnie.
Jak trafiłaś na Uczelnię Medyczną im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie? Skąd wybór akurat tej uczelni?
Do wyboru UM MSC w Warszawie skusiła mnie oferta, którą znalazłam przypadkiem na stronie internetowej. Gdy zaczęłam szukać kierunku do dalszej edukacji, okazało się, że kilku moich znajomych studiowało właśnie na tej uczelni i bardzo mi ją polecali. Najważniejszym argumentem było dla mnie, że znaleźli sobie bardzo dobrą pracę na oddziałach w szpitalach, SOR-ach oraz w zespołach ratownictwa medycznego. Gdy zaczęłam zagłębiać się w szczegóły kierunku ratownictwo medyczne na UM MSC w Warszawie, zwróciłam uwagę na kadrę, która jest przede wszystkim złożona z wykwalifikowanych praktyków.
ZOBACZ KIERUNEK RATOWNICTWO MEDYCZNE NA UCZELNI MEDYCZNEJ IM. MARII SKŁODOWSKIEJ-CURIE
Czy brałaś może pod uwagę inny kierunek studiów?
Tak. Myślałam także o wyborze pielęgniarstwa, jednakże pomyślałam, że praca jako ratownik medyczny jest dużo bardziej ekscytująca. Poza tym ratownik medyczny jest pierwszą osobą, która pomaga innym ludziom, a to jest dla mnie najważniejsze.
Co najbardziej podoba Ci się na uczelni?
Przede wszystkim fakt, że uczelnia się mocno rozwija. W lipcu zostało otwarte Monoprofilowe Centrum Symulacji Medycznej (MCSM). Głównym celem tego projektu jest poprawa jakości kształcenia na uczelni. Centrum to odzwierciedla za pomocą specjalistycznych fantomów sytuacje, z którymi możemy się spotkać na oddziałach, SOR-ach czy też podczas wyjazdów ratowników medycznych. MCSM wyposażony jest w najlepszej jakości fantomy oraz sprzęt medyczny. Kolejne roczniki studentów, którzy zaczynają lub zaczną naukę na UM MSC będą kształceni z wykorzystaniem jeszcze lepszych narzędzi niż dotychczas.
Wspomniałaś o fantomach i sprzęcie medycznym, ale co takiego wyróżnia Monoprofilowe Centrum Symulacji Medycznej?
Wyobraź sobie, że masz zajęcia z zaawansowanych zabiegów resuscytacyjnych. Dotychczas robiło się to czysto teoretycznie, a teraz podczas zajęć masz do dyspozycji specjalistycznego fontoma do odbierania porodu. Poza tym Monoprofilowe Centrum Symulacji Medycznej posiada fantomy zarówno dorosłych, jak i dzieci, a muszę dodać, że resuscytację czy też intubację przeprowadza się trochę inaczej w zależności od wieku pacjenta.
Wróćmy do samych zajęć na uczelni — jakie przedmioty lubisz najbardziej?
Odpowiem błyskawicznie — medyczne czynności ratunkowe oraz zajęcia z pediatrii. Bardzo lubiłam część praktyczną tych zajęć, czyli możliwość wykonania EKG, intubacji, iniekcji, schemat badania urazowego oraz podstaw wywiadu. Najważniejsze, że wiadomości na tych konkretnych zajęciach nie były przekazywane w tzw. suchy sposób. Prowadzący to ludzie, którzy mają ogromną wiedzę i jeszcze większą praktykę, dlatego też potrafili opowiedzieć nam o swoich doświadczeniach, przypadkach w pracy i sposobach, w jaki sobie z nimi poradzili. Bardzo lubiłam zajęcia na zasadzie burzy mózgów — prowadzący przedstawiał nam przypadek, który doświadczył podczas np. wyjazdu w zespole ratownictwa medycznego, a my mówiliśmy, jakbyśmy na niego zareagowali, jakie wdrożyli procedury, jakie leki podali. Najważniejsze, że były to przypadki, których próżno szukać w książkach. Konkretnie analizowaliśmy, co działo się z pacjentem i szukaliśmy najlepszej możliwej drogi, aby mu pomóc.
Możesz opowiedzieć nam o największym wyzwaniu podczas studiów?
Jestem osobą, która lubi wyzwania, więc każde podejmuję z uśmiechem na twarzy. Każdemu polecam tak do tego podchodzić, nie tylko osobom, które mają w przyszłości ratować czyjeś życie. A tak z perspektywy czasu to nie pamiętam, aby na uczelni postawiono przede mną wyzwanie, z którym nie dałabym sobie rady. Zawsze mogłam liczyć na pomoc wykładowców.
Wspomniałaś o zajęciach praktycznych na uczelni, mogłabyś opowiedzieć coś więcej?
Co najważniejsze dla nas studentów, zajęcia zawsze odbywały się w małych grupach. Były to grupy maksymalnie dziesięcioosobowe, które były podzielone na trzyosobowe zespoły — dokładnie tak, jak to wygląda w zespołach ratownictwa medycznego, czyli tzw. karetce. Następnie dostawaliśmy konkretny przypadek np. wezwanie do pacjenta nieprzytomnego i po kolei wchodziliśmy do przygotowanego pomieszczenia, gdzie toczył się „wypadek”. Musieliśmy najpierw zmierzyć parametry pacjenta — w tym przypadku aktora — ciśnienie, saturację, glikemię oraz przeprowadzić badanie urazowe. Gdy podczas takich zajęć były także „osoby postronne”, to ćwiczyliśmy, w jaki sposób przeprowadzić z nimi efektywny wywiad. Całość odbywała się pod okiem wykładowcy. Gdy skończyliśmy swoje działania, to wykładowca, który był obserwatorem mówił nam, co jest do poprawy, co powinniśmy zrobić inaczej, co było dobrze przeprowadzone, a czego musimy się jeszcze nauczyć.
Na kierunku ratownictwo medyczne oprócz wiedzy książkowej bardzo ważna jest praktyka. Słyszałem, że Uczelnia Medyczna im. Marii Skłodowskiej-Curie w Warszawie słynie z bardzo dobrego programu praktyk dla swoich studentów — czy możesz opowiedzieć, jak jest w rzeczywistości?
Mogę się śmiało z tym zgodzić — nasze praktyki były bardzo zróżnicowane, Na pierwszym roku mieliśmy praktyki na oddziale szpitalnym, uczelnia ma podpisane umowy z wieloma szpitalami, więc studenci mają dość spory wybór miejsca praktyk. Wybrałam Mazowiecki Szpital Bródnowski w Warszawie na oddziale internistycznym. Chciałam mieć „przegląd” wszystkich schorzeń od stanów nagłych po choroby przewlekłe. Na drugim roku mamy obowiązkowe praktyki w zespole ratownictwa medycznego. Udało mi się dostać się na praktyki do zespołu ratownictwa medycznego w szpitalu w Markach. Moim zdaniem były to najlepsze praktyki, na jakie mogłam trafić. Dołączyłam do zespołu, który nauczył mnie praktycznie wszystkiego, co będzie czekało mnie w pracy zawodowej. Oczywiście pod nadzorem wykwalifikowanego i doświadczonego kierownika zespołu. Na trzecim roku miałam praktyki na SOR-ze i wydziale intensywnej terapii.
Rzeczywiście Twoje praktyki były dość ciekawe, a spotkałaś się może w ich trakcie z jakimś trudnym przypadkiem?
Pierwszego dnia moich praktyk miałam resuscytację. Był to pierwszy dzień i pierwsze piętnaście minut mojej pracy. Tak to już jest, że ratownik medyczny musi być przygotowany na wszystko o każdej porze.
Brzmi bardzo stresująco…
Absolutnie! Do wszystkiego należy podchodzić ze spokojem i pełnym profesjonalizmem. Jesteśmy zespołem osób, które są przygotowane na możliwie najgorszy scenariusz — wiemy, że ze wszystkim sobie poradzimy.
Wspomniałaś, że odbyłaś praktyki w zespole ratownictwa medycznego, jeździłaś do wypadków w karetce — czy mogłabyś opowiedzieć mi, jak wygląda zespół w takiej karetce ratunkowej?
Zazwyczaj zespoły są dwuosobowe — kierowca, który jest ratownikiem medycznym i kierownik zespołu. Natomiast w Warszawie zdarzają się zespoły podstawowe trzyosobowe, w których m.in. pracowałam podczas praktyk. Taki zespół dzieli się na kierownika zespołu, kierowcę, który może, ale nie musi być ratownikiem medycznym oraz ratownika medycznego lub pielęgniarki systemu. Są też zespoły „S”, czyli specjalistyczne, które są zespołami trzyosobowymi. Zespół „S” składa się z kierowcy, kierownika zespołu, który jest lekarzem oraz ratownika medycznego bądź pielęgniarki systemu.
A kim jest kierownik zespołu w karetce?
Jest to osoba, która ma co najmniej 5-letnie doświadczenie w pracy na stanowisku ratownika medycznego.
Co było dla Ciebie największym wyzwaniem podczas praktyk?
Największe wyzwanie to agresywny pacjent. Pewnego dnia trafiliśmy do pana, który był bardzo agresywny, do tego stopnia, że musieliśmy wspomóc się policją. Po krótkiej rozmowie i kilku próbach przekonania pacjenta udało się nam bezpiecznie odtransportować go do szpitala psychiatrycznego. Jak się okazało, pacjent był mocno zaburzony i – co więcej — od jakiegoś czasu nie leczył się — stąd u niego ta agresja i zaburzenia zachowania.
Sporo opowiedziałaś mi o samym zawodzie ratownika medycznego, a możesz zdradzić jakie cechy charakteru przydają się, a może są wprost niezbędne w tej pracy?
Przede wszystkim bardzo dużo spokoju oraz opanowania — od tego się wszystko zaczyna. Następnie sumienność i precyzja w czynnościach, które robimy oraz odporność na stres — bo stresu w tym zawodzie jest dużo i wiąże się on z pracą pod presją czasu. Na koniec dodam jeszcze umiejętność pracy w zespole, która jest szalenie ważna. Jesteśmy grupą osób, która musi potrafić czytać sobie w myślach i tolerować się nawzajem. Pomiędzy ratownikami musi być tzw. chemia, bo dzięki niej możemy osiągnąć o wiele więcej w tej pracy. Należy pamiętać, że w pojedynkę nigdy nic nie zdziałamy.
Masz już sprecyzowane plany zawodowe na przyszłość?
Na pewno chciałabym pracować w zespole ratownictwa medycznego, a dodatkowo praca na szpitalnym oddziale ratunkowym.
Dotarliśmy do ostatniego pytania — czy masz może jakąś radę dla osób, które chciałyby w przyszłości studiować kierunek ratownictwo medyczne?
Jeżeli czują, że jest to ich pasja i powołanie, to na pewno odnajdą się w tym zawodzie. Nieprawdą jest, że kobiety w ratownictwie medycznym są źle postrzegane i że gorzej sobie radzą od swoich kolegów. Są sytuacje, gdy radzą sobie o wiele lepiej niż niejeden mężczyzna.
ZOBACZ KIERUNEK RATOWNICTWO MEDYCZNE NA UCZELNI MEDYCZNEJ IM. MARII SKŁODOWSKIEJ-CURIE