Site logo

Praca licencjacka? Co może pójść nie tak, czyli 5 epickich PORAŻEK

Mam wrażenie, że ten tekst będzie dla części czytelników zabawny, dla drugiej części tragiczny. Co będzie odróżniać te dwie grupy? Tylko doświadczenie. Są bowiem ludzie, którzy mają za sobą tarapaty, o których będę mówić, są też ludzie, którzy mają to przed sobą. Jeśli nie napisałeś jeszcze swojej pracy dyplomowej, lepiej zobacz ten film. 

Pracę napisałem ale… nie na temat

Zdarza się to częściej niż myślicie. Czasem w zatwierdzonym tytule pojawia się jakieś pojęcie, np. zamek. Człowiek pisze o Malborku, a miał pisać o rozporku, bo to na kierunku Projektowanie mody było. Zdarza się tak, gdy promotor nie jest zainteresowany swoją robotą i przez całe seminarium radował swoich studentów tym, że się nie czepiał i był… spoko. 

A to miało być z bibliografią i przypisami?

Zwłaszcza przy licencjacie może dojść do spektakularnego niedogadania się. Student myśli, że ma do napisania 30 stron freestylu. Tymczasem chodziło o napisanie pracy z rygorami naukowości. Nawet jeśli student korzystał z materiałów, szybkie ich odnalezienie i wpisanie do tekstu jest niemożliwe, bo np kserówka nie ma strony tytułowej i nie ma skąd dowiedzieć się, z jakiej książki pochodzi materiał. 

Wydałem 3 tys. i co teraz? Jak to plagiat?!

Student wydaje kilka tysięcy, sprawdza, czy praca nie jest plagiatem i nie ma problemu. Oddaje ją promotorowi i uczelni i nagle okazuje się, że dokładnie ta sama praca była broniona 23 razy w Polsce w ubiegłym tygodniu i 4 razy na Ukrainie. Pomyśl przez chwilę, gdybyś za miesiąc pracy miał zarobić trzy tysiące, powstrzymałbyś się przed zarobienie kilkunastu?

Promotor zwariował

Czasem kontakt z promotorem przypomina szekspirowski dramat, albo raczej Zemstę Fredry. Najciekawiej jest wtedy, gdy student w mozole i trudzie naniesie 300 poprawek, przesłanych przez promotora i w ten sposób zmieni prawie cały tekst rozdziału. Po miesiącu promotor informuje, że tekst jest durny i do przyjęcia i co za gamoń to pisał. Czasem zdarza się promotorom, że eureka dyplomowa spada na nich kilka dni przed terminem oddania pracy. Nic nie zrobisz, co zrobisz jak nic nie zrobisz. 

Miałem pracę ale… skasowałem ją sobie

Ludzie dzielą się na tych, którzy robią backupy i na tych którzy będą je robić. Czasem przez bezmyślność studenci tracą miesiące pracy i setki materiałów źródłowych. I pomyśleć, że dzieje się to w czasach, w których przestrzeń w chmurze mierzy się Gigabajtami. Trzeba mieć gigagłupotę, żeby nie chronić swojej pracy, jednak zdarza się to. Gdy pozostał wydruk to pół biedy, jednak sam znam historię studentów, którzy stracili wszystko w jednej chwili. 

Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?

Sprawdź inne artykuły, które mogą Cię zainteresować

Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję