Site logo

Zawód z pasją – historyk, dziennikarz, pisarz historical fiction

“Scenariusz alternatywny musi być oparty na solidnych, popartych studiami fundamentach – tylko wtedy rozważanie innych możliwości w historii ma sens” – mówi Piotr Bojarski, absolwent historii na UAM w Poznaniu, pisarz i dziennikarz Gazety Wyborczej. W swoich kolejnych powieściach sensacyjnych rozważa fikcyjny wariant dziejów, w którym II Rzeczpospolita stała się sojusznikiem Adolfa Hitlera.

Dlaczego wybrałeśhistorię jako swój kierunek studiów?

Od zawsze interesowała mnie przeszłość. Prawdopodobnie moje zainteresowania ujawniły się po raz pierwszy podczas rozmów z dziadkiem – przedwojennym ułanem z Wołyńskiej Brygady Kawalerii (tej, która we wrześniu 1939 r. zatrzymała niemiecki korpus pancerny pod Mokrą). Miałem kilka lat, chodziłem z dziadkiem na spacery do lasu i pytałem: „Dziadek, a z kim byli Anglicy? A Francuzi?” Największy problem z odpowiedzią dziadek miał chyba w przypadku Rosjan…

Dokonując wyboru rozważałeś jakieś inne opcje, czy byłeś zdecydowany tylko na historię?

O ile dobrze pamiętam, nic innego mnie nie dręczyło.

Dlaczego wybrałeś na miejsce studiów Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu?

Przyciągnął mnie tu kolega, bo pierwotnie chciałem zdawać na Uniwersytet Wrocławski (taka rodzinna tradycja).

Jak oceniasz swoje studia? Z pewnością miałeś swoje ulubione przedmioty, ale też takie, z którymi musiałeś się pomęczyć.

Były ciekawe, choć nie we wszystkim. Najwięcej zależało od wykładowcy. Najmilej wspominam seminarium u prof. Waldemara Łazugi – czyli wiek XIX. Największe męki? Metodologia historii. I może jeszcze starożytność krajów tzw. Żyznego Półksiężyca. Ponieważ wcześniej w liceum niemal nic o tym nie mieliśmy, to był to dla nas – studentów I roku – prawdziwy „kosmos”.

Dość powszechna jest opinia, że obecnie po studiach humanistycznych może być trudno o pracę w zawodzie. Miałeś konkretny plan na to, co po studiach?

Na pewno nie miałem takiego planu w 1989 roku, kiedy startowałem na UAM. Bliżej końca studiów zdawałem sobie sprawę, że z moją specjalizacją nauczycielską mogę znaleźć pracę jedynie w szkole. Ale już wtedy wiedziałem, że o pracę nauczyciela wcale nie jest łatwo. Pomysł na dziennikarstwo przyszedł chyba na ostatnim roku studiów.

Teraz wiele młodych osób stoi przed pytaniem: kierować się zainteresowaniami, czy ważniejsze są perspektywy zatrudnienia? Jak to było w Twoim przypadku?

Udało mi się pogodzić w jakimś stopniu to, co lubię i co mnie kręci, z pracą zawodową. Bo chociaż przez wiele lat byłem dziennikarzem opisującym lokalną politykę, to jednak często robiłem taki „skok w bok” – na łączkę historii. Powstawały z tego reportaże historyczne. Obecnie o historii piszę częściej.

Czy brałeś pod uwagę możliwość dalszego rozwoju lub pracy za granicą?

Byłem kiedyś na stażu w redakcji warszawskiej „Gazety Wyborczej”. To były dwa tygodnie w gorącym okresie, gdy waliła się koalicja AWS-UW. Widziałem to od środka, bo pracowałem m.in. w Sejmie. Myślę, że dziennikarz rozwija się z każdym dniem – z każdym nowym tematem. To w pewnym sensie nieustanny proces rozwoju. Zagranica? Szybko założyłem rodzinę, potem były dzieci i związałem się na stałe z Poznaniem. W moim przypadku przeprowadzka za granicę nie byłaby taka prosta.

Wydałeś już dwie powieści, niebawem ukaże się trzecia. Czujesz się pisarzem z krwi i kości?

Nie. Jeszcze nie. Chociaż pisanie książek było moim młodzieńczym marzeniem – sporo pisałem do szuflady. No, może nie do końca do szuflady, bo jednak czytali te moje „próbki” bracia. (śmiech) Zwłaszcza pewien szkolny kryminał…

Jak można przygotować się do pracy pisarza, jeśli już ktoś w liceum marzy o takim zawodzie? Coraz częściej pojawiają się na rynku edukacyjnym studia „creative writing”. Co myślisz o takich opcjach studiowania?

Trudno mi to ocenić, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Wydaje mi się jednak – intuicyjnie – że pisania nie można się „wyuczyć”. To chyba jednak kwestia pewnej skłonności i umiejętności. A przede wszystkim potrzeby. Nie wykluczam jednak, że takie studia mogą podnieść umiejętności człowieka z talentem do pisania.

Co poradziłbyś nastolatkowi, który właśnie teraz decyduje o przyszłej karierze i myśli właśnie o historii lub karierze pisarza?

Żeby jak najwięcej czytał. I to nie krótkich notek w necie, bo to treści w przeważającej mierze mało wartościowe. Może jestem starej daty, ale uważam, że nic nie zastąpi starej, tradycyjnej książki. Zatem: dużo czytać i próbować pisać. Jak najwcześniej! I nie bać się pokazać swoje dzieła innym…

Na czym powinien skupić się już teraz, jakie umiejętności będą mu potrzebne najbardziej?

Kluczowa jest umiejętność zbierania informacji i przejrzystego formułowania myśli. Bez tego nie będzie sukcesu w zawodzie dziennikarza. To bardzo trudne, ale trzeba nauczyć się wyławiania z morza informacji tej jedynej, najważniejszej, którą będzie można zapisać w kilku zdaniach.

Większa część Twojej aktywności zawodowej to dziennikarstwo. Nie lepiej było wybrać studia dziennikarskie, a nie historyczne?

Może to zabrzmi dziś śmiesznie, ale w czasie studiów myślałem o dziennikarstwie, tyle że sportowym. Nie żałuję jednak, że nie zrobiłem studiów dziennikarskich. A historia dała mi wiele umiejętności przydatnych w moim zawodzie, zwłaszcza jeśli chodzi o selekcję informacji czy o myślenie w kategoriach przyczynowo-skutkowych. To bardzo potrzebne w pracy dziennikarza, ale również autora reportaży czy powieści.

Czujesz się bardziej dziennikarzem czy pisarzem? Nie pytam o poświęcony czas, ale co jest Tobie bliższe?

Do niedawna nie wyobrażałem sobie, że będę w przyszłości kimś innym, niż dziennikarzem. Dziś dopuszczam taką możliwość. Być może pozostanę przy pisaniu, tyle że innych form. Gdyby tylko można się było z tego utrzymać! Bo na razie pisanie książek daje głównie satysfakcję.

Jakie dostrzegasz różnice w pracy dziennikarza i pisarza? Co najbardziej podoba Ci się w obu przypadkach, a co przeszkadza?

To podobne zajęcia, różnią je jednak „deadline’y”. W medium codziennym praca to ciągły wyścig z czasem. To szkodzi kreatywności. Pisanie książek daje większy oddech i sprzyja pomysłowości. Tyle że w moim przypadku odbywa się „na skrawkach” dnia – zwykle późnymi wieczorami, a więc w momencie, gdy nie jestem już w najlepszej formie… Proces zbierania informacji w obu profesjach jest podobny. Przynajmniej w moim przypadku.

Twoje książki dotyczą historii alternatywnej, a mówi się, że dla historyka „gdybanie” jest jałowe…

Nie zgadzam się z tym. Gdyby nie „gdyby”, nie byłoby pełnej wiedzy o tym, co i dlaczego się wydarzyło. Zwłaszcza „dlaczego” – budowanie scenariuszy alternatywnych pozwala bowiem lepiej zgłębić motywacje i argumenty ludzi, którzy realnie podejmowali decyzje w prawdziwej historii. Podkreślę jednak, że scenariusz alternatywny musi być oparty na solidnych, popartych studiami fundamentach – tylko wtedy rozważanie innych możliwości w historii ma sens.

Twój ostatni lub największy zawodowy sukces?

Nominacja do nagrody Grand Press w 2011 r. za reportaż „Ewa Braun pisze do Evy Braun” – niezwykłej historii Polki ze Środy, która podczas wojny napisała list do Evy Braun z prośbą o ułaskawienie ojca – żołnierza AK. Udało się, ojcu cofnięto karę śmierci.

Jeśli nie byłbyś pisarzem i dziennikarzem, zostałbyś…

Nie wiem. Może dziennikarzem sportowym? Albo historykiem od dwudziestolecia międzywojennego?

Piotr Bojarski – absolwent historii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, autor serii poznańskich powieści: „Kryptonim Posen”, „Mecz” i „Rache znaczy zemsta” oraz zbioru reportaży „Cztery twarze Prusaka”. Laureat konkursów dziennikarskich wielkopolskiego SDP. Najnowsza powieść sensacyjna „Rache znaczy zemsta” należy do gatunku historii alternatywnej. Jej akcja toczy się w maju 1945 r. w Polsce, nadal okupowanej przez III Rzeszę (bo to Niemcy wygrały wojnę w Europie). Naziści bez skrupułów realizują plan budowy niemieckiego imperium w Europie Wschodniej. Czy Polaków stać będzie na odwet? Premiera książki – 8 maja 2013 r.

“Scenariusz alternatywny musi być oparty na solidnych, popartych studiami fundamentach – tylko wtedy rozważanie innych możliwości w historii ma sens” – mówi Piotr Bojarski, absolwent historii na UAM w Poznaniu, pisarz i dziennikarz Gazety Wyborczej. W swoich kolejnych powieściach sensacyjnych rozważa fikcyjny wariant dziejów, w którym II Rzeczpospolita stała się sojusznikiem Adolfa Hitlera.

Dlaczego wybrałeś historię jako swój kierunek studiów?
Od zawsze interesowała mnie przeszłość. Prawdopodobnie moje zainteresowania ujawniły się po raz pierwszy podczas rozmów z dziadkiem – przedwojennym ułanem z Wołyńskiej Brygady Kawalerii (tej, która we wrześniu 1939 r. zatrzymała niemiecki korpus pancerny pod Mokrą). Miałem kilka lat, chodziłem z dziadkiem na spacery do lasu i pytałem: „Dziadek, a z kim byli Anglicy? A Francuzi?” Największy problem z odpowiedzią dziadek miał chyba w przypadku Rosjan…

Dokonując wyboru rozważałeś jakieś inne opcje, czy byłeś zdecydowany tylko na historię?
O ile dobrze pamiętam, nic innego mnie nie dręczyło.

Dlaczego wybrałeś na miejsce studiów Uniwersytet im. Adama Mickiewicza w Poznaniu?
Przyciągnął mnie tu kolega, bo pierwotnie chciałem zdawać na Uniwersytet Wrocławski (taka rodzinna tradycja).

Jak oceniasz swoje studia? Z pewnością miałeś swoje ulubione przedmioty, ale też takie, z którymi musiałeś się pomęczyć.
Były ciekawe, choć nie we wszystkim. Najwięcej zależało od wykładowcy. Najmilej wspominam seminarium u prof. Waldemara Łazugi – czyli wiek XIX. Największe męki? Metodologia historii. I może jeszcze starożytność krajów tzw. Żyznego Półksiężyca. Ponieważ wcześniej w liceum niemal nic o tym nie mieliśmy, to był to dla nas – studentów I roku – prawdziwy „kosmos”.

Dość powszechna jest opinia, że obecnie po studiach humanistycznych może być trudno o pracę w zawodzie. Miałeś konkretny plan na to, co po studiach?
Na pewno nie miałem takiego planu w 1989 roku, kiedy startowałem na UAM. Bliżej końca studiów zdawałem sobie sprawę, że z moją specjalizacją nauczycielską mogę znaleźć pracę jedynie w szkole. Ale już wtedy wiedziałem, że o pracę nauczyciela wcale nie jest łatwo. Pomysł na dziennikarstwo przyszedł chyba na ostatnim roku studiów.

Teraz wiele młodych osób stoi przed pytaniem: kierować się zainteresowaniami, czy ważniejsze są perspektywy zatrudnienia? Jak to było w Twoim przypadku?
Udało mi się pogodzić w jakimś stopniu to, co lubię i co mnie kręci, z pracą zawodową. Bo chociaż przez wiele lat byłem dziennikarzem opisującym lokalną politykę, to jednak często robiłem taki „skok w bok” – na łączkę historii. Powstawały z tego reportaże historyczne. Obecnie o historii piszę częściej.

Czy brałeś pod uwagę możliwość dalszego rozwoju lub pracy za granicą?
Byłem kiedyś na stażu w redakcji warszawskiej „Gazety Wyborczej”. To były dwa tygodnie w gorącym okresie, gdy waliła się koalicja AWS-UW. Widziałem to od środka, bo pracowałem m.in. w Sejmie. Myślę, że dziennikarz rozwija się z każdym dniem – z każdym nowym tematem. To w pewnym sensie nieustanny proces rozwoju. Zagranica? Szybko założyłem rodzinę, potem były dzieci i związałem się na stałe z Poznaniem. W moim przypadku przeprowadzka za granicę nie byłaby taka prosta.

Wydałeś już dwie powieści, niebawem ukaże się trzecia. Czujesz się pisarzem z krwi i kości?
Nie. Jeszcze nie. Chociaż pisanie książek było moim młodzieńczym marzeniem – sporo pisałem do szuflady. No, może nie do końca do szuflady, bo jednak czytali te moje „próbki” bracia. (śmiech) Zwłaszcza pewien szkolny kryminał…

Jak można przygotować się do pracy pisarza, jeśli już ktoś w liceum marzy o takim zawodzie? Coraz częściej pojawiają się na rynku edukacyjnym studia „creative writing”. Co myślisz o takich opcjach studiowania?
Trudno mi to ocenić, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyłem. Wydaje mi się jednak – intuicyjnie – że pisania nie można się „wyuczyć”. To chyba jednak kwestia pewnej skłonności i umiejętności. A przede wszystkim potrzeby. Nie wykluczam jednak, że takie studia mogą podnieść umiejętności człowieka z talentem do pisania.

Co poradziłbyś nastolatkowi, który właśnie teraz decyduje o przyszłej karierze i myśli właśnie o historii lub karierze pisarza?
Żeby jak najwięcej czytał. I to nie krótkich notek w necie, bo to treści w przeważającej mierze mało wartościowe. Może jestem starej daty, ale uważam, że nic nie zastąpi starej, tradycyjnej książki. Zatem: dużo czytać i próbować pisać. Jak najwcześniej! I nie bać się pokazać swoje dzieła innym…

Na czym powinien skupić się już teraz, jakie umiejętności będą mu potrzebne najbardziej?
Kluczowa jest umiejętność zbierania informacji i przejrzystego formułowania myśli. Bez tego nie będzie sukcesu w zawodzie dziennikarza. To bardzo trudne, ale trzeba nauczyć się wyławiania z morza informacji tej jedynej, najważniejszej, którą będzie można zapisać w kilku zdaniach.

Większa część Twojej aktywności zawodowej to dziennikarstwo. Nie lepiej było wybrać studia dziennikarskie, a nie historyczne?
Może to zabrzmi dziś śmiesznie, ale w czasie studiów myślałem o dziennikarstwie, tyle że sportowym. Nie żałuję jednak, że nie zrobiłem studiów dziennikarskich. A historia dała mi wiele umiejętności przydatnych w moim zawodzie, zwłaszcza jeśli chodzi o selekcję informacji czy o myślenie w kategoriach przyczynowo-skutkowych. To bardzo potrzebne w pracy dziennikarza, ale również autora reportaży czy powieści.

Czujesz się bardziej dziennikarzem czy pisarzem? Nie pytam o poświęcony czas, ale co jest Tobie bliższe?
Do niedawna nie wyobrażałem sobie, że będę w przyszłości kimś innym, niż dziennikarzem. Dziś dopuszczam taką możliwość. Być może pozostanę przy pisaniu, tyle że innych form. Gdyby tylko można się było z tego utrzymać! Bo na razie pisanie książek daje głównie satysfakcję.

Jakie dostrzegasz różnice w pracy dziennikarza i pisarza? Co najbardziej podoba Ci się w obu przypadkach, a co przeszkadza?
To podobne zajęcia, różnią je jednak „deadline’y”. W medium codziennym praca to ciągły wyścig z czasem. To szkodzi kreatywności. Pisanie książek daje większy oddech i sprzyja pomysłowości. Tyle że w moim przypadku odbywa się „na skrawkach” dnia – zwykle późnymi wieczorami, a więc w momencie, gdy nie jestem już w najlepszej formie… Proces zbierania informacji w obu profesjach jest podobny. Przynajmniej w moim przypadku.

Twoje książki dotyczą historii alternatywnej, a mówi się, że dla historyka „gdybanie” jest jałowe…
Nie zgadzam się z tym. Gdyby nie „gdyby”, nie byłoby pełnej wiedzy o tym, co i dlaczego się wydarzyło. Zwłaszcza „dlaczego” – budowanie scenariuszy alternatywnych pozwala bowiem lepiej zgłębić motywacje i argumenty ludzi, którzy realnie podejmowali decyzje w prawdziwej historii. Podkreślę jednak, że scenariusz alternatywny musi być oparty na solidnych, popartych studiami fundamentach – tylko wtedy rozważanie innych możliwości w historii ma sens.

Twój ostatni lub największy zawodowy sukces?
Nominacja do nagrody Grand Press w 2011 r. za reportaż „Ewa Braun pisze do Evy Braun” – niezwykłej historii Polki ze Środy, która podczas wojny napisała list do Evy Braun z prośbą o ułaskawienie ojca – żołnierza AK. Udało się, ojcu cofnięto karę śmierci.

Jeśli nie byłbyś pisarzem i dziennikarzem, zostałbyś…
Nie wiem. Może dziennikarzem sportowym? Albo historykiem od dwudziestolecia międzywojennego?

Piotr Bojarski – absolwent historii na Uniwersytecie im. Adama Mickiewicza w Poznaniu, dziennikarz „Gazety Wyborczej”, autor serii poznańskich powieści: „Kryptonim Posen”, „Mecz” i „Rache znaczy zemsta” oraz zbioru reportaży „Cztery twarze Prusaka”. Laureat konkursów dziennikarskich wielkopolskiego SDP. Najnowsza powieść sensacyjna „Rache znaczy zemsta” należy do gatunku historii alternatywnej. Jej akcja toczy się w maju 1945 r. w Polsce, nadal okupowanej przez III Rzeszę (bo to Niemcy wygrały wojnę w Europie). Naziści bez skrupułów realizują plan budowy niemieckiego imperium w Europie Wschodniej. Czy Polaków stać będzie na odwet? Premiera książki – 8 maja 2013 r.

Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?

Sprawdź inne artykuły, które mogą Cię zainteresować

Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję