Site logo

Studenci zaoczni walczą o swoje

phoca_thumb_s_studenci1Dość bezradności wobec szkół wyższych, które nie szanują studentów zaocznych. Ci z SGGW, zamiast tylko narzekać, zaczęli bój z uczelnią o likwidację zajęć w piątki. Chcą renegocjacji umów. Oto ich plan walki – inni też mogą z niego skorzystać – donosi Metro.

 
Gazeta już od roku alarmuje o problemach studentów zaocznych: choć płacą za naukę, uczelnie traktują ich po macoszemu. Największym kłopotem są plany zajęć: szkoły nie biorą pod uwagę, że zaoczni muszą pracować, by zarobić na swe studia. I organizują im wykłady, ćwiczenia, a nawet egzaminy w piątki (zamiast tylko w soboty i niedziele), zmuszając studentów do brania urlopów i konfliktów z pracodawcami. Organizacje studenckie są bezradne, a uczelnie tłumaczą, że program nauczania jest za obszerny, by przeprowadzać zajęcia tylko w soboty i niedziele.
 
– Ale robimy co możemy, by zajęcia w piątki były jak najrzadziej – deklarował na łamach “Metra” rzecznik SGGW Krzysztof Szwejk.
 
Po tej wypowiedzi dostaliśmy mnóstwo listów od oburzonych zaocznych, którzy dowodzą, że piątkowe zajęcia na SGGW są nagminne. A grupa studentów I roku magisterskiego projektowania krajobrazu postanowiła nie poprzestać na narzekaniu, tylko zacząć walkę o zmianę planu zajęć.
 
Opiekun, dziekan, aneks
 
– Zgodnie z planem zajęcia mamy przez cały piątek, ale już w sobotę jest czterogodzinne okienko, bo przedmiot projektowanie krajobrazu miasta prowadzi jeden wykładowca – opowiada nam studentka SGGW (woli zostać anonimowa): – Dlaczego więc nie przenieść zajęć z piątku na sobotę?
 
Z kolegami i koleżankami z roku (znają się dobrze, byli razem na studiach inżynierskich) zgłosili się z problemem do opiekunki grupy: – Zaproponowano nam wtedy, że w piątek będą tylko nieobowiązkowe wykłady, ale to nas nie urządza. Za swoje studia płacimy, chcemy móc uczestniczyć w zajęciach – relacjonuje studentka.
 
Młodzi nie odpuścili, w poniedziałek złożyli u dziekan wydziału prof. Barbary Szulczewskiej podanie o zmianę planu: – W dziekanacie trochę kręcili nosem, że nie wszyscy podpisali się na podaniu. Ale przecież jeszcze nie wszyscy są w Warszawie, bo zajęcia zaczynają się w przyszłym tygodniu. Ostatecznie podanie przyjęli – opowiada dziewczyna. Wierzy, że dziekan (która wczoraj z powodu inauguracji roku akademickiego była nieuchwytna) przychyli się do ich prośby. –  Już na studiach licencjackich walczyliśmy o różne sprawy, śmiali się z nas, że nie ma dnia, by nasza grupa nie składała jakiegoś podania. Mamy nadzieję, że i teraz się uda.
 
Jeśli nie, nie zamierzają się poddawać. Zrobią dokładnie tak, jak na łamach “Metra” radziło Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wyższego: zażądają zmian w umowach z uczelnią. – Umowy co prawda już mamy, ale chcemy podpisać aneksy do nich. Takie, w których znajdą się zapisy o tym, jak może wyglądać plan zajęć – mówi studentka.
 
Czy mają szanse? Krzysztof Szwejk, rzecznik uczelni zapewnia, że SGGW jest otwarta na negocjacje i rozważy możliwość zmian w umowach. – Ale ja na ich miejscu dwa razy bym się zastanowił, czy naprawdę wolą mieć zajęcia przez kilkanaście godzin w sobotę i niedzielę.
 
Skarżcie się do UOKiK
 
Uczelnia może, ale nie musi zgodzić się na zmiany w umowie. Jeśli punkt o tym, że zajęcia dla zaocznych będą tylko w soboty i niedzielę w umowach się nie pojawi, nikt nie będzie za to szkoły ścigał. Co innego, jeśli taki zapis będzie, a ta go złamie. Wtedy sprawą może zająć się Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów (wczoraj nałożył on na SGH karę za nieprawidłowe umowy ze studentami – patrz obok).
 
– Im dokładniejsze umowy, tym lepiej dla studentów. Powinni się domagać szczegółowych zapisów o planie, bo tylko wtedy możemy interweniować – mówi Agnieszka Majchrzak z UOKiK. Jej zdaniem, jeśli szkoła zobowiąże się do zorganizowania zajęć w określonym terminie, a zrobi je kiedy indziej, student (zwłaszcza pracujący) z łatwością udowodni, że poniósł straty z tytułu niewywiązania się z umowy. – A wtedy z pomocą miejskiego rzecznika spraw konsumenta może złożyć reklamację – mówi Majchrzak.
 
Małgorzata Rothert, miejski rzecznik konsumenta w Warszawie, obiecuje pomóc żakom, jeśli o to wystąpią. Ale sprawa jest skomplikowana. – Studenci mogą się domagać określonych zapisów w umowie, ale nie można zmusić uczelni, by je tam umieściła – mówi Rothert. Jej zdaniem dobrze by było, gdyby to ustawa określiła, co powinno się znaleźć w umowie ze studentami. Na razie MNiSW nie zamierza tego robić: – Jest tylko lista klauzul zakazanych, które w umowie znaleźć się nie mogą.
Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?
Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję