Site logo

Studiuj Filologię hiszpańską na Uniwersytecie Wrocławskim

3 studentów
3 miasta
1 kierunek

Olek
Wrocław, Polska
I rok
Budzę się zlany zimnym potem – dręczył mnie przeraźliwy koszmar: znajdowałem się znowu w liceum. Świetny z historii i polskiego, nie miałem ani chwili czasu, by im poświęcić – zbyt byłem zajęty wkuwaniem chemicznych wzorów.
Powoli dochodzę do siebie. Jest majowy poranek, leżę w moim trochę zagraconym pokoju studenckiego mieszkania. Za chwilę wskoczę pod prysznic, wciągnę na siebie jakieś ciuchy i ruszę spacerem przez Ostrów Tumski do mojego Instytutu.
Studiuję filologię hiszpańską na Uniwersytecie Wrocławskim. Jeszcze na początku października granice mojego świata docierały do Tatr i Bałtyku. Dzisiaj – po kilku miesiącach intensywnej nauki od podstaw – bez problemu porozumiewam się z Hiszpanem, prowadzącym zajęcia z konwersacji. Przeglądam hiszpańskie gazety, emocjonuję się ulewą w Madrycie i koncertem mojego ulubionego artysty flamenco: żyję jedną nogą w zupełnie innej rzeczywistości.

Czy lubię się uczyć…? Pomyślmy: po ćwiczeniach z praktycznej nauki języka (dzisiaj moje ulubione – mówienie i słuchanie!) idę na wykład z literatury hiszpańskiej Złotego Wieku. Na warsztat bierzemy Życie jest snem Calderona, sztukę wystawianą właśnie w Teatrze Współczesnym we Wrocławiu. Potem historia, a więc ciąg dalszy tej niezwykle pokręconej sagi hiszpańskiego rodu królów, choć po Joannie Szalonej nic mnie już nie zaskoczy. Po przerwie na obiad wracam na zajęcia opcyjne oglądać stare hiszpańskie kino.

Dzień jest intensywny i, na szczęście, bardzo długi – po południu rozwieszam wystawę podsumowującą zakończone warsztaty mikroopowiadań i promującą przygotowaną przeze mnie i moich kolegów antologię tłumaczeń w wersji elektronicznej.
A wieczorem biegnę z koleżankami z grupy do teatru – oczywiście na Calderona!

ANIA
Barcelona, Hiszpania
III rok
Budzę się w promieniach słońca padających ukośnie na moje łóżko przez okienko w mansardzie jednej z kamienic Barrio Gótico, barcelońskiej starówki. Choć jestem tu już kilka miesięcy, wciąż nie mogę uwierzyć w to, że ziszcza się pragnienie mojego życia – pół roku w Barcelonie! Z ulicy dobiegają mnie dźwięki poranka: nawoływanie właściciela piekarni, strojenie gitary przez chłopaka, zarabiającego grą na drogie w Hiszpanii studia. Przyjechałam tu w ramach programu Erasmus, co oznacza, że na szczęście nie dotyczy mnie problem opłat – mogę korzystać z oferty edukacyjnej całej tutejszej uczelni, jedynym, co mnie ogranicza, jest czas.

Za chwilę zejdę do pobliskiej kawiarni na małe espresso, pite na stojąco przy barze. Potem pobiegnę do metra – uwielbiam przyglądać się różnorodnej plątaninie ludzi, przemieszczających się o poranku w trzewiach miasta.
Zamierzam dzisiaj dotrzeć do Facultad de Letras godzinkę przed zajęciami i zajrzeć do biblioteki dysponującej ogromnymi zbiorami. Wypożyczę powieść Enrique Vila-Matasa, mojej najnowszej literackiej miłości, usiądę na ławce na patio i poczytam. A potem – zajęcia z tłumaczeń literackich, prowadzone przez znanego pisarza, i gościnny wykład największego w Hiszpanii specjalisty od gwary młodzieżowej!

Wieczorem ze znajomymi z Erasmusa posiedzimy przy winie i tapas w knajpce niedaleko Plaza de la Universidad, a potem pójdziemy potańczyć. Całe szczęście, że jutro mam zajęcia dopiero po południu – zabawa w hiszpańskich dyskotekach zaczyna się o drugiej w nocy! Chłonę tę hiszpańskość całą sobą.

 
 
MARCELA

San Juan, Portoryko
II rok studiów magisterskich
To już ostatnie dni na Karaibach – przeglądam zdjęcia z pobytu: tu jestem z przyjaciółmi w tropikalnej dżungli, uciekam przed grubą lianą, którą wzięłam za węża, podczas gdy miejscowi się ze mnie śmieją. A tu leżymy na hamakach rozciągniętych między palmami na jednej z południowych plaż wyspy, od strony Morza Karaibskiego. Przed chwilą kupiliśmy od wędrownego sprzedawcy kokosy, wybiliśmy w nich dziurki i spijamy orzeźwiającą wodę. Tu z kolei włóczymy się uliczkami starego miasta, pamiątki po dumnych hiszpańskich kolonizatorach. Wreszcie – pozujemy pod ogromnymi korzeniami drzew porastających uniwersytecki kampus.

Semestr nauki w ramach międzynarodowej wymiany ISEP dobiega końca, więc trochę mi smutno, ale jednocześnie cieszę się z powrotu do Polski, gdzie mogę liczyć czasem na chłód poranka, a czasem na lekką mżawkę wieczoru. Tutaj od kilku miesięcy słupek temperatury w dzień i w nocy pokazuje 28 stopni, świeci słońce i tylko kilka razy dziennie spada znienacka kilkuminutowy deszcz, tak gwałtowny, że nie ma szans się przed nim schować – nikt zresztą nawet nie próbuje, po prostu po paru chwilach każdy wykręca włosy i schnąc szybko w parującym powietrzu, podąża dalej swoją drogą.

Przede mną wielkie życiowe zmiany – z pomocą tutejszego specjalisty od prozy poetyckiej skończyłam pisanie pracy magisterskiej, i wkrótce po powrocie czeka mnie obrona. Tydzień temu zakończyłam serię rozmów rekrutacyjnych przez Skype’a, i już w lipcu zaczynam pracę w hiszpańskim koncernie z siedzibą we Wrocławiu. Choć nie stracę kontaktu z moim drugim, niemal już ojczystym, językiem, to jednak jakoś żal kończyć studia… 

Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?

Sprawdź inne artykuły, które mogą Cię zainteresować

Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję