Site logo

Skąd nauczyciel wie, że praca zaliczeniowa lub praca licencjacka to plagiat?

Niekończąca się wojna między nauczycielem, a studentem w polskich uczelniach jest bardzo ciekawym zjawiskiem. Z reguły obie strony – zarówno nauczyciele, jak i studenci dążą do jednego! Żeby nie mieć kłopotów. Dlaczego są zatem po dwóch stronach barykady? Przecież mają taki sam cel! Trzeba zrozumieć, że spokój nauczyciela polega na tym, że ma uporządkowaną dokumentację, prace dyplomowe napisane na czas i jak najmniej osób na konsultacjach. Spokój studenta polega na robieniu jak najmniej. 

Niepotrzebne przedmioty i akademickie ściemnianie

Wojna o której mówię ma różne zakresy. Czasem jest zupełnie normalna i prawidłowa. Dzieje się tak na przykład w trakcie kursu socjologii na studiach medycznych. Niepotrzebny przedmiot, wie to student i wykładowca, dochodzą zawsze do jakiegoś kompromisu. 

Czasem wojna ta przybiera patologiczny charakter. Wykładowcy udają, że uczą, studenci symulują swoje przygotowanie. Obie strony przekraczają wszelkie granice przyzwoitości. Dzisiaj chciałbym Wam pokazać, jak nauczyciele bronią się przed przyjmowaniem plagiatów w pracach zaliczeniowych i dyplomowych. 

Dlaczego to robią? Prędzej, czy później system wytknie ich niefrasobliwość. Lepiej więc wcześniej wykryć nieuczciwość i mieć studenta z głowy. 

Wykrywanie plagiatu nosem

Dobry nauczyciel jest w stanie wykryć plagiat praktycznie z marszu. Muszę wam powiedzieć, że zawsze miałem dosłownie przerażającą intuicję w tym zakresie. Czytając tekst pracy, na oko widzę, że coś jest nie tak. Skąd to wiem? Nagłe i niespodziewane zmiany stylu w zakresie składni, czyli budowy zdań, leksyki, czyli słownictwa i… rozmieszczenia błędów. 

Najprościej można to pokazać na przykładzie. Wyobraź sobie, że czytasz obok siebie dwa zdania:

Studenci nie uczom się regularnie i często. Społeczność uniwersytecka przejawia niekiedy tendencje do opieszałości w zakresie samokształcenia. 

Takie dwa zdania w jednym tekście, to ewidentna wskazówka, że coś jest nie tak. 

Jak się sprawdza, czy fragment nie jest plagiatem bez systemu antyplagiatowego?

Jeśli podejrzenie zostanie zasiane w głowie oceniającego test, trzeba przystąpić do fazy zbierania dowodów. Oto podejrzany fragment, który znalazł się w pracy licencjackiej jednego ze studentów trzeciego roku: 

„Pedagogika jest nauką społeczną o profilu humanistycznym, obejmuje ona teorię i praktykę działalności opiekuńczo-wychowawczej dzieci i młodzieży oraz działalność edukacyjną ludzi dorosłych w różnym wieku edukacyjnym”. 

Oczywiście bez odwołania i cudzysłowu.  Od czego zwykle zaczyna się takie poszukiwanie? Oczywiście od skopiowania i wklejenia kawałka tekstu do wyszukiwarki. Ja zawsze szukam w Google oraz Bing. Dlaczego w dwóch? Kilka razy zauważyłem, że gdy Google nie zwracało żadnego rezultatu, Bing przynosił nadspodziewane efekty. Zobaczmy, jak to wygląda. Bierzemy jakiś fragment tekstu i umieszczamy go w gogle. Im dłuższy fragment, tym dokładniejsze rezultaty otrzymuję. Zwykle jest tak, że osoby popełniające plagiat starają się zmieniać choćby spójniki, ale to nie oszukuje wyszukiwarek. Mamy już rezultat, wyszukiwarka odesłała nas do Wikipedii oraz kilku innych stron, które publikują wskazane tu zdanie.  

Nietypowe narzędzia do sprawdzania plagiatu dla wytrwałych

Jeśli ta metoda nie przyniosła rezultatów, albo przyniosła niejednoznaczne rozstrzygnięcia, warto sięgnąć do specjalistycznych narzędzi, stworzonych, by wyszukiwać duplikaty tekstów na stronach internetowych. Choć są to narzędzia SEO czyli Search Engine Optimization, a wiec służące jako pomoc w pozycjonowaniu stron, mogą okazać się bardzo przydatne także i dla nas. Wklejamy tekst do jednego z takich programów i po chwili mamy wyniki, opatrzone różnymi parametrami. Zwykle można w ten sposób odnaleźć miejsca w sieci, w których tekst jest już opublikowany. 

Co, gdy plagiat jest ukryty?

Czasem może być też tak, że tekst jest dość mocno zmieniony w stosunku do oryginału, jednak podejrzenie budzą bardzo specjalistyczne terminy, zastosowane w narracji. 

Weźmy zdanie:

„Są prowadzone analizy poziomu oświaty w różnych zbiorowościach i opracowywane długofalowe programy wspomagania grup wymagających pomocy, w tym wspomaganie edukacji dziewcząt i kobiet (zwłaszcza w krajach Afryki) lub dorosłych.”

Można je łatwo przekształcić w takie zdanie, które z pozoru jest mało podobne:

“Prowadzi się badania oświaty w różnorodnych grupach i opracowywane są długofalowe programy wspierania zbiorowości wymagających wsparcia, na przykład wspomaganie edukacji kobiet lub osób po okresie adolescencji.”

Czy można sprawdzić za pomocą wyszukiwarki autorstwo takiego tekstu? Oczywiście. Trzeba mieć jednak trochę intuicji i szczęścia. Wg uznania wyodrębniamy z drugiej wersji (tej, która znalazła się w pracy) słowa kluczowe. Będą to takie słowa, które byłoby bardzo trudno podmienić, czyli: oświaty, długofalowe, wspomaganie edukacji. 

Podsumowanie: najlepiej podpowiada intuicja

Najlepszym narzędziem sprawdzania tekstu jest rozum. Uwierzcie mi, że nie ma sposobu, by oszukać dobrego i zaangażowanego nauczyciela. Ma on w głowie większość klasycznych dla swojej dziedziny tekstów i w swojej karierze był oszukiwany wiele razy. Mam nadzieję, że widzowie Akademii Belfra, mają tylko takich nauczycieli. Nie warto popełniać plagiatu, to zbyt pracochłonne. Plagiatowanie cudzych tekstów nie ma sensu.

Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?

Sprawdź inne artykuły, które mogą Cię zainteresować

Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję