Site logo

Outsourcing dyplomowy, czyli kto napisze moją pracę?

Finis coronat opus, czyli koniec wieńczy dzieło. W przypadku studiów tym “końcem” będzie praca dyplomowa, która stanowi ostatnią przeszkodę na drodze do uzyskania wymarzonego magistra lub licencjata. Wiele osób decyduje się jednak na skorzystanie z koncepcji outsourcingu i zleca komuś napisanie swojej pracy. Czy to etyczne rozwiązanie?

Wielokrotnie można spotkać się z opinią, iż pisanie prac dyplomowych jest zwykłą stratą czasu. Co więcej – czasu, który student może wykorzystać na zdobycie doświadczenia zawodowego, które będzie mu bardziej potrzebne na rynku pracy. Praca dyplomowa jest jednak nadal traktowana jako ostatnia przeszkoda na drodze do wymarzonego tytułu licencjata i magistra. Co można na to poradzić? Napisać pracę i następnie ją obronić – to pierwsza możliwość. W dobie XXI wieku istnieje jednak inna możliwość – zlecić osobom trzecim napisanie pracy dyplomowej. Czy to etyczne rozwiązanie?

Etyka już dość dawno wyszła “z mody”, ale należałoby zastanowić się nad potencjalnymi konsekwencjami prawnymi. Złożenie w dziekanacie cudzej pracy, którą beztrosko podpisujemy własnym nazwiskiem, może oznaczać spore kłopoty – wysoką grzywnę, roboty publiczne, a nawet karę pozbawienia wolności na dwa lata. Czy warto narażać się na takie konsekwencje?

Ktoś jednak pracę dyplomową musi napisać. Kim są w takim razie tajemniczy ludzie, którzy będą odpowiadać za naszą, powstającą pracę? Są to najczęściej inni studenci, absolwenci, którzy w ten sposób zarabiają lub dorabiają, nauczyciele szkolni i akademiccy oraz specjalistyczne firmy. Ostatnia grupa nie powinna nikogo dziwić – skoro jest na rynku zapotrzebowanie na tego typu usługi, to powstają firmy, które będą w stanie im sprostać. Dlaczego jednak na liście pojawiają się nauczyciele i wykładowcy? Bardzo często zmusza ich do tego trudna sytuacja finansowa, która od wielu lat psuje obraz polskiego szkolnictwa. Zapytam ponownie: czy to etyczne?

Skąd w ogóle wziął się problem nieuczciwości studentów? To niestety efekt upowszechnienia studiów oraz dominacji ilości nad jakością. W efekcie na studia dostają się osoby, dla których liczy się wyłącznie dyplom. Z drugiej strony barykady stoją wykładowcy, którzy zapewne chcieliby podnieść jakość nauczania, ale odgórne rozporządzenia skutecznie niszczą ich pomysły. Sytuacja jest patowa – studenci udają, że się uczą, a wykładowcy, że uczą. W ten sposób ilość wypiera jakość z murów polskich uczelni wyższych.

Czy z tym powszechnym zjawiskiem można walczyć? Nic nie stoi na przeszkodzie ku temu, ale kto w dobie XXI wieku i niżu demograficznego pozwoliłby sobie na zmniejszenie liczby studentów? Widmo bankructwa skutecznie hamuje wszelkie działania, które zmierzałyby do poprawienia jakości nauczania na poziomie akademickim. Dziwi tylko jedna kwestia – do tej pory nikt nie wymyślił odpowiedniej nazwy dla tego procederu! Moja propozycja – outsourcing dyplomowy.

Zainteresuje Was również: “Autor widmo, czyli nowy wymiar plagiatu”.

Autor: Miłosz Szkudlarski

Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?

Sprawdź inne artykuły, które mogą Cię zainteresować

Jak wybrać promotora?

Cześć! Dzisiaj temat poważny, przeznaczony głównie dla studentów starszych roczników – jak wybrać promotora, żeby szczęśliwie i w terminie zakończyć studia z wymarzonym dyplomem? Oczywiście

Czytaj więcej »
Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję