Site logo

Leonardo da Vinci – czyli podróż w nieznane

Kiedy dwa lata temu zatrzymałam się na uczelnianym korytarzu przed plakatem promującym staż zagraniczny dla studentów, nie wiedziałam jeszcze, jak duży wpływ wywrze na moje dotychczasowe życie decyzja, którą podjęłam niedługo potem. Te kilka miesięcy, spędzone za granicą, bardzo zmieniło mój światopogląd, wiele nauczyło, otworzyło nowe możliwości.

Pobudki, dla których zdecydowałam się wysłać CV i list motywacyjny do Akademickiego Biura Karier Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie, nie były górnolotne, czy bardzo znaczące. Zwyczajnie pragnęłam wyjechać na wakacje, coś przeżyć. Ciągnęło mnie w nieznane. Zdawałam sobie wprawdzie sprawę, z innych profitów (doświadczenie zawodowe, możliwość szkolenia języka obcego, etc.), ale, jak chyba każdy młody człowiek, mam świat wartości trochę postawiony na głowie. Uczelnia dawała mi możliwość odbycia trzymiesięcznego, właściwie bezpłatnego stażu
w Londynie, zapewniając przy tym pełną opiekę.
Sam okres rekrutacyjny był długi i męczący, jak to każda rekrutacja. Dużo papierków, kilka rozmów, trochę stresu. W sumie nic nadzwyczajnego i odbiegającego od normy, może poza językiem w którym toczyły się rozmowy. Pierwsza konwersacja w języku angielskim przyprawiła mnie o ból brzucha i nieprzespaną noc. Oczywiście, okazało się, że nie miałam czym się martwić. Po pierwszym, najczęściej z trudem wypowiedzianym zdaniu zapomina się o nerwach.
Warto wspomnieć o szczegółach od strony formalnej. Proces rekrutacyjny polegał na złożeniu niezbędnych dokumentów, m.in. CV, listu motywacyjnego w j. angielskim (aplikowałam na staż do Wielkiej Brytanii), podejściu do trzech rozmów kwalifikacyjnych (spotkanie na uczelni z koordynatorem oraz dwie rozmowy telefoniczne: z firmą pośredniczącą oraz z samym pracodawcą). Następnie podpisuje się umowę pomiędzy Wyższą Szkołą Finansów i Zarządzania w Warszawie, firmą pośredniczącą, fundacją FRSE (która finansuje wyjazd), pracodawcą i studentem. Firma pośrednicząca koordynowała kontakt z pracodawcą i wynajęła pokój, w którym mieszkałam w trakcie trwania stażu. Samodzielnie należało zorganizować przelot i dotrzeć z lotniska do miejsca zamieszkania. Jeśli chodzi o finanse, to miałam opłacony przelot, pobyt i wyżywienie.
Aczkolwiek procedura rekrutacyjna za każdym razem może przebiegać trochę inaczej i inne mogą być końcowe ustalenia zarówno finansowe jak i organizacyjne.
Jako studentka psychologii otrzymałam staż w organizacji non-profit zajmującej się opieką nad niepełnosprawnymi dziećmi i ich rodzinami – Contact a Family.
Kiedy pierwszego lipca stanęłam na lotnisku z torbą ważącą dokładnie 19,5 kg (samolotem można przewieźć jedynie 20 kg), byłam równie podekscytowana co przerażona. Dodatkowo, w ostatniej chwili, z powodów technicznych, byłam zmuszona zmienić przewoźnika. W konsekwencji wylądowałam na innym lotnisku niż planowałam.
Muszę przyznać, że trochę stresu przeżyłam. Jednakże korzystając z przewodnika i informacji turystycznej, udało mi się odnaleźć swoją pozycję na mapie i dotrzeć do miejsca zamieszkania.
Rodzina, pod której dachem spędziłam trzy kolejne miesiące, okazała się przemiła i bardzo zwariowana. Pokój dzieliłam z koleżanką z roku. Właściwie było to malutkie pomieszczenie na stryszku z łazienką, TV i fioletową pościelą.
Mix kulturowy tego domu niejednego przyprawiłaby o zawrót głowy. Nasi gospodarze, którzy od urodzenia mieszkali w UK, posiadali korzenie włoskie, hiszpańskie i austriackie. Ta angielska rodzina miała typowo włoską duszę. Prawie codziennie odwiedzali nas ludzie z różnych zakątków świata, dłużej lub krócej zatrzymujący się w Londynie. Od Filipińczyka, poprzez rdzenną Angielkę, Brazylijczyka, po Włochów i Austriaków, wszyscy byli miło witani przy olbrzymim drewnianym stole kuchennym. Kolacje trwały często kilka godzin. Po upływie mniej więcej dwóch tygodni zapomina się, jak to jest żyć w ciszy i spokoju, ale też przestaje się rozumieć, jak mogło się kiedykolwiek żyć inaczej.
Ku mojej uciesze, jestem dosyć łakoma, wielokulturowość naszych domowników przejawiała się także w różnorodności serwowanych przez nich potraw. Tak, to prawda, że dania z tradycyjnej kuchni angielskiej nie nadają się do jedzenia.
Pierwsze tygodnie pobytu byłam zobligowana do uczęszczania do szkoły językowej. Był to ciekawy i rozwijający okres. Sporo się dowiedziałam o języku angielskim, poznałam też wielu ciekawych ludzi, pochodzących z różnych zakątków świata. Miałam możliwość zapoznania się z ich kulturą, sposobem życia, poglądami. Takiego doświadczenia nie da się zastąpić czytaniem książek, czy oglądaniem telewizji. Niesamowicie rozszerza horyzonty i uczy tolerancji.
Dzięki zderzeniu kulturowemu zaczynamy także zdawać sobie sprawę z własnej odrębności, zyskujemy większą świadomość narodową. Zaczynamy dostrzegać elementy naszej codzienności, które wydawały się nam tak naturalne, że nie zwracaliśmy na nie zupełnie uwagi. Nigdy nie sądziłam, że kiedykolwiek docenię folklor, czy „straszny” polski akcent. Okazuje się, że dzięki niemu jestem w stanie rozpoznać swoich ziomków
na obczyźnie. Jakkolwiek dziwnie brzmi słowo ziomek, czy obczyzna.
A’ propos ziomków. Muszę wspomnieć o koleżankach z uczelni, które razem ze mną wyjechały do Londynu. Wprawdzie, każda z nas pracowała w innym miejscu, ale większość wolnych dni spędzałyśmy wspólnie, podróżując i zwiedzając, właściwie, wszystko co się tylko dało. Nie mogłabym chyba znaleźć lepszych kompanów od nich.
Najistotniejszy temat zostawiłam do opisania na koniec- miejsce, gdzie odbywałam staż. Na moją aplikację odpowiedziała manager ośrodka Contact a Family w Lewisham (południowa dzielnica Londynu). Jest to organizacja non-profit, która zajmuje się opieką nad niepełnosprawnymi dziećmi i ich rodzinami. Zapewnia kompleksowy system świadczeń. Dzięki takim ośrodkom, dzieci mogą pozostawać przy rodzicach, jednocześnie otrzymując pełną opiekę.
W moim biurze pracowało siedem osób koordynujących wszystkie projekty i działania CaF, w których brało udział kilkaset rodzin. Pracy było bardzo dużo i była ona bardzo różnorodna. Do moich obowiązków należało zarówno uzupełnianie bazy informacyjnej zawierającej dane na temat niepełnosprawności, prowadzenie relaksacji, opracowanie zestawu ćwiczeń rozwojowych dla dzieci niepełnosprawnych, tworzenie raportów z feedbacków otrzymywanych od członków CaF, jak i segregowanie ksiąg finansowych, czy wysyłanie, miałam wrażenie, milionów listów. Z przyjemnością rozpoczynałam każdy kolejny dzień stażu, praca dawała mi wiele satysfakcji i całkowicie pochłaniała.
Najciekawszym i najprzyjemniejszym moim obowiązkiem, było uczestniczenie w wyjazdach wakacyjnych, organizowanych dla dzieci niepełnosprawnych i ich rodzin. Dało mi to nie tylko możliwość pracy indywidualnej z dziećmi (które naprawdę były fantastyczne), ale także zwiedzenia wielu ciekawych miejsc na terenie Zjednoczonego Królestwa. Odwiedziliśmy m.in. takie miejsca jak Broadstairs, Hampton Court Palace, Hastings, czy olbrzymi park rozrywki Thorpe Park. Nigdy nie zapomnę tamtych dni i do końca życia zachowam rysunek jednego z moich podopiecznych, na którym napis „fabryka mleka” widnieje nad postacią krowy przywiązanej za wymiona do pędzącej ciężarówki. Takie wspomnienia są bezcenne.
Dodatkowo, same warunki pracy były komfortowe. Poza, w pełni wyposażonym miejscem w biurze, otrzymałam wszystkie niezbędne hasła, adresy mailowe, dostęp do bazy danych. Nie czułam się jak stażysta, ale pełnoprawny członek zespołu. Do dziś, utrzymuję kontakt z ludźmi, z którymi wtedy pracowałam. W CaF przywiązuje się ogromną wagę do atmosfery w biurze. Aby wpłynąć na jakość kontaktów między pracownikami, organizowane są dla nich wspólne, atrakcyjne wyjścia. Obejrzenie „Władcy Pierścieni” na deskach teatru, jest doświadczeniem niezapomnianym.
Nie da się określić słowami, jak bardzo, nadal brakuje mi tamtych ludzi i doświadczeń. Oczywiście, nie zawsze wszystko przez te trzy miesiące wyglądało różowo. Ponieważ jestem typem pracoholika, często bywałam zmęczona, nie przepadałam również za pisaniem comiesięcznych raportów do koordynatora stażu, kilka razy się zgubiłam. W ferworze walki ze zdobywaniem wszystkich podpisów na umowach (każdy z nas miał po osiem kopii), jedną posiałam gdzieś (na szczęście znalazłam ją kolejnego dnia). Kilka razy spaliłam skórę słońcem, zanim kupiłam filtr do opalania. Do tego tęskniłam za bliskimi, polskim jedzeniem. Jednak, z perspektywy czasu, tamte niedogodności, wydają się być kompletnie nieistotne. Ba, dają poczucie bycia osobą, która jest w stanie dać sobie radę w każdej sytuacji. W erze tanich rozmów międzynarodowych oraz Internetu, kontakt z rodziną i przyjaciółmi, był kwestią wciśnięcia odpowiedniego przycisku. Natomiast, na terenie Londynu można znaleźć niejeden sklep z polskim jedzeniem. Przed wejściem do samolotu (wspomniałam, że nie cierpię latać?) po prostu wstrzymywałam oddech i zaczynałam się modlić.
Na wszystko jest sposób, z każdej opresji da się wyjść cało. I jest to jedna z najważniejszych nauk jaką wyniosłam z tej podróży. Stałam się bardziej samodzielna, odpowiedzialna, odważna, otwarta na nowe doświadczenia, tolerancyjna, mniej zrzędząca. Poznałam świetnych ludzi, wiele się nauczyłam, podszkoliłam język. Nie da się tego przeliczyć na pieniądze i nie da się tego zamienić na nic innego.
W dodatku, teraz, kiedy kończę studia, nie mam problemu ze znalezieniem odpowiednich propozycji pracy (po ukończeniu stażu otrzymuje się, wysoko ceniony, certyfikat Europass Mobility). Niedawno natknęłam się na raport jednej z korporacji, w którym wymienione były cechy osobowości i elementy doświadczenia zawodowego, oczekiwane przez pracodawców. Zagraniczny staż zajmował jedną z czołowych pozycji na liście.
Trzy miesiące spędzone w Wielkiej Brytanii niewątpliwie wpłynęły na mój światopogląd, wzbogaciły moją wiedzę, otworzyły nowe możliwości. Polecam studentom Wyższej Szkoły Finansów i Zarządzania w Warszawie oraz wszystkim innym polskim żakom, wzięcie udziału w tego typu projekcie. Jest to ogromna szansa dla młodych ludzi nie tylko na rozwój, zdobycie wiedzy, czy certyfikatu, ale przede wszystkim, okazja do przeżycia czegoś nowego i niezapomnianego.
Marta Rzetelska
Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?

Sprawdź inne artykuły, które mogą Cię zainteresować

Wspieranie mobilności młodych obywateli

Od początku sierpnia młodzi Polacy wyjeżdżający do Kanady mogą korzystać z możliwości rozwoju i pracy jakie gwarantuje im ten kraj. Dzieje się tak dzięki umowie jaką podpisała minister nauki i szkolnictwa

Czytaj więcej »
Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję