Site logo

Co dalej ze zdalną edukacją na uczelniach? “Jestem za” | Opinie Studia.pl

– Szkolnictwo wyższe zyskało bardzo wiele dzięki masowemu wprowadzeniu zdalnej edukacji podczas pandemii koronawirusa – mówi Sebastian Szczęsny, redaktor portalu Studia.pl. Uważa, że szkoły wyższe powinny jak najszerzej wykorzystywać e-learning i inne cyfrowe narzędzia dydaktyczne.

Temat przyszłości zdalnej edukacji w szkolnictwie wyższym podzielił nas w redakcji Studia.pl. Część z nas – jak Sebastian Szczęsny – sugeruje, że należy utrzymać nauczanie na odległość, jak tylko się da. Poniżej przeczytacie jego opinię. Część natomiast uważa, że należy utrzymać zakres zdalnej edukacji.

Tutaj link do opinii zwolenniczki jak największego powrotu uczelni ze świata cyfrowego do „realu”.

Argumenty za zwiększaniem zdalnego studiowania

Szok przyszłości

Przymusowy koronawirusowy „lockdown” na uczelniach i związana z nim zdalna edukacja studentów zostały na części uczelni potraktowane jak dopust boży. ”Trzeba zacisnąć zęby i przetrwać, a potem wrócimy do wykładów, ćwiczeń i konwersatoriów w murach uczelni”. Zwykle taka reakcja pojawiała się w tych szkołach wyższych, które nogami tkwią nawet nie w XX wieku, a w XIX w. Tam, gdzie stan infrastruktury technicznej i poziom kompetencji cyfrowych pracowników dydaktycznych powinien budzić zawstydzenie u władz rektorskich. Efektem takiego podejścia władz uczelnianych i wykładowców była zwykle partyzantka. Różne zajęcia były prowadzone przy pomocy odmiennych narzędzi. Jakość merytoryczna była czasem porównywalna, a czasami gorsza lub lepsza od dostarczanej wcześniej na zajęciach „w realu”. Forma była mniej lub bardziej dostosowana do specyfiki e-learningu. 

Bywało, że student dostawał plik power point z planszami wyświetlanymi zwykle podczas stacjonarnych zajęć. Wszystko zależało tak na dobrą sprawę, na kogo się trafiło spośród prowadzących zajęcia. Pełna loteria.

Były jednak takie uczelnie, które przyjęły zmianę z entuzjazmem. Już wcześniej wprowadzały uczelniane platformy e-learingowe, spotkania wykładowców ze studentami w formie wideokonferencji. I – tak na dobrą sprawę – jedyną barierą w przejściu na 100% kierunku on-line były ministerialne przepisy, które tego zabraniały. Na tych uczelniach zwiększona edukacja zdalna nie była problemem dla wykładowców ani wyzwaniem dla studentów.

Jest też trzecia grupa uczelni, gdzie zdalną edukację potraktowano nie jak zagrożenie, ale jak szansę. Władze podjęły działania, aby wprowadzić ją „z głową”. Trudno było „z dnia na dzień” teleportować uczelnię w XXI wiek. Jednak „ktoś” tam podrapał się w głowę – co zrobić, żeby nie było wśród wykładowców i studentów wrażenia, że zdalna edukacja „nie działa”. Tak, aby nie było poczucia zniechęcenia i chaosu. W jakim stopniu się udało, zależy od konkretnej uczelni. Czasami jednak „lockdown” był pretekstem dla władz rektorskich, aby przełamać uprzedzenia i strach konserwatywnej kadry przed e-learningiem.

Ile było uczelni w każdej z grup? Trudno powiedzieć. Prof. Mazurek, Rektor Akademii Leona Koźmińskiego w Warszawie i specjalista od transformacji cyfrowej szacuje, że tylko jedna na pięć szkół wyższych w Polsce podeszła do zdalnej edukacji tak, jak powinno się to zrobić.

[forminator_poll id=”67107″]

Co na to studenci?

Jeśli jesteś studentką lub studentem – najlepiej wiesz, do której z powyższych grup zalicza się Twoja uczelnia. Po czterech miesiącach „zdalnego studiowania” sam pewnie masz wyrobione zdanie, co byłoby dla Ciebie najlepsze. Które zajęcia powinna powrócić do murów uczelni, a które sprawdzają się on-line. Swoją drogą – ciekaw jestem, które uczelnie zapytają studentów o opinię, żeby poznać odpowiedź na to pytanie.

[forminator_poll id=”67123″]

Jednak obstawiam, że odsetek zadowolonych ze zdalnej edukacji będzie większy wśród studentów, niż pośród wykładowców i pracowników uczelni. Dlaczego? Bo wynika to z różnicy pokoleniowej. Możemy mnożyć stereotypy o tym, że uczelnia to ludzie. Że ważne są spotkania, wymiana myśli, inspiracja wzajemna. Że ważne jest „życie studenckie”, aktywność w kołach naukowych, wspólne imprezowanie w akademikach…

Zwrócę jednak uwagę, że zwykle takie opinie padają z ust ludzi, których indeks pokrył się warstewką kurzu. A czasami wręcz kilkoma warstwami. Jasne, uczelnia to ludzie. Ale dzisiejsi nastolatkowie i osoby krótko po dwudziestym roku życia są zupełnie inni, niż było to dwie albo trzy dekady temu. Dla nich najważniejszy jest „produkt” – studia. Zdobywana wiedza i kompetencje oraz możliwości zawodowe, jakie daje uczelnia. Tymczasem sporą część wiedzy można przekazać on-line. Na pewno będzie większy pożytek z profesjonalnego materiału wideo na platformie e-learningowej niż z wykładu dla 200 osób w uczelnianej sali. Kontakt bezpośredni? To chyba tylko na grupach ćwiczeniowych, które można bez kłopotu prowadzić na wideoczacie. Jako absolwent studiów humanistycznych mogę z całą odpowiedzialnością stwierdzić, że nie było przez pięć lat żadnych zajęć, których nie dałoby się przenieść do Internetu bez uszczerbku na ich jakości.

Problemem jest nabywanie podczas studiów nie wiedzy, a umiejętności. Czasem już teraz są stosowne możliwości technologiczne. Symulacja rozprawy sądowej na widoeczacie? Czemu nie? Na studiach przyrodniczych, medycznych, technicznych – potrzebna jest praca „w realu” w laboratorium i pracowni. Tyle że tam sama specyfika BHP narzuca pracę w małych grupach i z osprzętem zabezpieczającym typu maseczki, okulary ochronne, rękawice. Tak, tego nie da się uniknąć. Dzisiaj. Bo „jutro” coraz szersze wprowadzanie tanich, nowoczesnych technologii (jak VR i AR) umożliwi przeprowadzanie wirtualnych operacji chirurgicznych czy obróbkę skrawaniem w rzeczywistości wirtualnej. To się wydarzy na naszych oczach, zobaczycie.

A całe to „życie studenckie”, imprezy, kontakty bezpośrednie itd.? Nie martwię się o nie. One będą wtedy, jeśli studiujący będą ich potrzebowali. Niezależnie od odsetka zajęć w necie.

Czego się boimy?

Na pewno opór z szerokiego prowadzenia studiów on-line wynika po części z bariery technologicznej. Jeśli w niektórych ośrodkach akademickich około 70% profesury to wykładowcy po sześćdziesiątce, to ich obawy są zrozumiałe. Nie znają narzędzi cyfrowych, niechętnie je stosują, nie bardzo już im się chce poznawać. To nie zarzuty, to stwierdzenie faktu. Wychowani zostali w duchu idei uniwersytetu jako gmachu z zasobną biblioteką czy laboratoriów pełnych retort i menzur. Tutaj trzeba poczekać. Mówiąc brutalnie – oni przejdą na emeryturę, a nominacje profesorskie będą dostawali naukowcy, którzy w życiu prywatnym nowoczesne technologie używają od dziecka. Zatem nie będzie bariery technologicznej w życiu zawodowym.

Jednak podświadomie (albo świadomie) uczelnie boją się przejścia na e-learning z jeszcze jednego powodu. Bardzo ludzkiego. To obawy o własny los wykładowców. Mogą postrzegać wprowadzenie wykładu na platformę e-learningową jako zagrożenie. Jak się rozliczyć z pensum, skoro nie trzeba odbywać wykładów „na żywo”, tylko studenci będą go sobie odtwarzali z serwera? Kto wie, może uczelnia uzna wtedy, że dany wykładowca jest zbędny? No naturalne obawy, ale uczelnie sobie z tym poradzą. W końcu mniej zajęć dydaktycznych to więcej czasu na pracę naukową.

Pewnie czasami opory na uczelniach mogą budzić obawy o to, czy student nie „ściąga” przy rozliczaniu z nabytej wiedzy i umiejętności. Jednak po pierwsze – są sposoby, żeby to ominąć. A po drugie – tak można weryfikować efekty studiowania, żeby ściąganie nie miało sensu. Czyli nie odpytywać z „pamięciówki”, a z zastosowania kompetencji w praktyce.

Więcej możliwości

Na koniec, drodzy studenci i kandydaci na studia, chciałbym zwrócić Waszą uwagę na jeszcze jeden aspekt poszerzenia zdalnej edukacji. To zwiększenie możliwości studiowania na wymarzonej uczelni. Dzisiaj studiując dziennie trzeba niekiedy przeprowadzić się do innego miasta. A nie każdego na to stać. Rozwój studiów on-line sprawi, że bardziej dostępne staną się studia na prestiżowych uczelniach publicznych. A te nieco mniej prestiżowe będą bardziej „starać się”, aby swoim programem studiowania rywalizować z najlepszymi. Co wyjdzie na dobre kandydatom na studia i studentom, ale i wykładowcom na wszystkich szkołach wyższych.

Zatem trzymam kciuki, żeby władze uczelni podjęły MĄDRE decyzje – dla Waszego dobra.

[forminator_poll id=”67124″]

Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?

Sprawdź inne artykuły, które mogą Cię zainteresować

Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję