Site logo

Autor widmo, czyli nowy wymiar plagiatu

“Kolega z roku zlecił napisanie pracy magisterskiej firmie X”, “koleżanka postanowiła skorzystać z fachowej pomocy pani Y, którą znalazła gdzieś w odmętach lokalnego serwisu ogłoszeniowego“, a “inny kolega po prostu skopiował pracę znalezioną w sieci“. Znacie zapewne setki podobnych historii, prawda? Niestety, jest to zjawisko niezwykle powszechne, które powoli zaczyna stawać się normalnością w środowisku akademickim i to nie tylko wśród studentów…

Plagiat na stałe już wpisał się w obraz polskiego szkolnictwa wyższego. Uczelnie starają się z nim walczyć wszelkimi, dostępnymi sposobami i środkami, ale zaradność studentów skutecznie ogranicza ich pole manewru. Ściąganie gotowych prac z internetu całkowicie wyszło już bowiem z mody na skutek wdrożenia na uczelniach rozmaitych programów antyplagiatowych. Oszustom życie utrudnia także ogólnopolskie repozytorium, do którego wprowadzane są wszystkie prace licencjackie, magisterskie i inżynierskie. Czy to oznacza, że zjawisko plagiatu i niesamodzielnego przygotowywania prac dyplomowych zniknęło? Rynek nie znosi próżni, więc uwaga nieuczciwych studentów zwróciła się ku specjalistycznym firmom, które wyrastają obecnie niczym grzyby po deszczu. W większości przypadków są to w pełni legalnie działające firmy, zatrudniające od kilku do nawet kilkunastu pracowników, posiadające spore portfolio zrealizowanych „projektów” i zarabiające ogromne sumy pieniędzy za “pomoc w przygotowaniu pracy dyplomowej”.

Wielu w tym momencie przeciera zapewne oczy ze zdziwienia, ale prawda jest taka, że owa działalność jest całkowicie legalna, gdyż samo pisanie prac na zamówienie nie stanowi żadnego przestępstwa na terenie Polski. Problem zaczyna się jednak w momencie, gdy student odbiera zamówioną pracę i zaczyna się nią posługiwać podpisując własnym nazwiskiem. Podstawą odpowiedzialności jest wtedy art. 272 kodeksu karnego, który stanowi, że “Kto wyłudza poświadczenie nieprawdy przez podstępne wprowadzenie w błąd funkcjonariusza publicznego lub innej osoby upoważnionej do wystawienia dokumentu, podlega karze pozbawienia wolności do lat 3”.

Jest jednak pewien problem: jak uczelnia ma wykryć, że student posługuje się pracą, której autorem jest zupełnie inna osoba? Niestety, takich narzędzi uczelnie nie posiadają i raczej nigdy nie będą posiadać. Najlepszym mechanizmem do weryfikacji są jednak sami studenci, którzy bardzo często nawet nie zaglądają do swojej zakupionej pracy zaliczeniowej lub dyplomowej. Ciężko wtedy wymagać od nich gruntownej wiedzy w danym temacie i często już po pierwszym pytaniu wykładowca lub egzaminator może ocenić czy student jest autorem pracy, czy zwykłym klientem, który kupił gotowy produkt i nawet nie raczył do niego zajrzeć.

Dalsza procedura postępowania uzależniona jest już od decyzji władz uczelni, które starają się bardzo surowo karać nieuczciwych żaków. Najczęściej stosuje się samo skreślenie z listy studentów, ale zdarzają się również przypadku zgłaszania na policji zawiadomienia o popełnieniu przestępstwa. Dalsze postępowanie przejmuje wtedy policja a następnie prokuratura. Czy warto pakować się w takie kłopoty?

Interesująca jest także lektura artykułów, które opublikowane są na stronach firm oferujących “pomoc w pisaniu prac zaliczeniowych i dyplomowych”. Wynika z nich, że działalność jest całkowicie uczciwa a student, który korzysta z usług redaktorskich, nie powinien niczym się przejmować, bo wszystko jest przecież całkowicie legalne. Jedynym zmartwieniem studenta pozostają kwestie etyczne i moralne, ale kto by się tym przejmował w XXI wieku?

Autor: Miłosz Szkudlarski

Koniec artykułu. Może sprawdzisz inne treści?

Sprawdź inne artykuły, które mogą Cię zainteresować

Portal Studia.pl wykorzystuje pliki cookies w celu zapewnienia Ci pełnego dostępu do jego funkcjonalności i gromadzeniu danych analitycznych. View more
Akceptuję